"Złączeni honorem"- Reilly Cora. Fragment powieśći.
Prolog
Uniosłam dłoń, palce trzęsły mi się niczym liście na wietrze,
a serce biło jak u kolibra. Luca objął moją dłoń pewną ręką
i wsunął mi na palec pierścionek wykonany z białego złota i
dwudziestu małych brylantów.
To
powinno stanowić symbol miłości i oddania, ale w naszym przypadku
oznaczało, że stałam się własnością mężczyzny, którego
poślubiłam. Do końca życia miało mi przypominać o złotej
klatce, w której zostałam uwięziona. Słowa przysięgi: „Dopóki
śmierć nas nie rozłączy”, nabierały więc zupełnie innego
znaczenia niż dla większości ludzi wstępujących w związek
małżeński. W naszym świecie nie istniało coś takiego jak
rozwód, miałam należeć do Luki aż do swojej żałosnej śmierci.
Ostatnie słowa ślubowania, które składali mężczyźni, wstępując
w szeregi mafii brzmiały: „Wstępuję za życia, odejdę w chwili
śmierci” – mogły więc równie dobrze stanowić zakończenie
mojej przysięgi małżeńskiej.
Powinnam
uciec, kiedy miałam okazję. Teraz, gdy wpatrywały się we mnie
setki osób z nowojorskiego i chicagowskiego oddziału mafii, nie
miałam już tej możliwości. W naszym świecie małżonków mogła
rozdzielić tylko śmierć. Nawet jeśli udałoby mi się zwiać spod
czujnego oka Luki i jego ludzi, naruszenie umowy doprowadziłoby do
wybuchu wojny, a mój ojciec nie zdołałby powstrzymać rodziny
mojego męża od dokonania zemsty za zbezczeszczenie reputacji.
Moje
uczucia, jak zawsze, nie były brane pod uwagę. Dorastałam w
świecie, w którym nikt, zwłaszcza kobiety, nie decydował o sobie.
Nie
było nam dane pobrać się z miłości czy choćby z własnej woli.
Chodziło jedynie o obowiązek i honor, a także o spełnienie
oczekiwań.
Nasze
małżeństwo miało charakter unii przypieczętowującej pokój.
Nie
byłam idiotką, dlatego zdawałam sobie sprawę, o co tak naprawdę
chodziło: o pieniądze i władzę, a jedno i drugie kurczyło się,
odkąd rosyjska Brać1
i tajwańska Triada2,
a także inne grupy przestępcze, próbowały rozszerzyć wpływy
również na naszych terytoriach. W całych Stanach Zjednoczonych
włoskie rodziny musiały puścić w zapomnienie dawne waśnie i
stworzyć wspólny front przeciw naszym wrogom. Powinnam czuć się
uhonorowana, ponieważ wybrano mnie na przyszłą żonę najstarszego
syna szefa nowojorskiego oddziału mafii. Ojciec i każdy męski
krewny wbijali mi te słowa do głowy od dnia, w którym zaręczono
mnie z Lucą. Wiedziałam, że było to wyróżnienie, miałam też
czas, aby przygotować się na tę chwilę, ale mimo to bez przerwy
towarzyszył mi strach.
– Możesz
pocałować pannę młodą – powiedział ksiądz.
Uniosłam
głowę. Zgromadzeni ludzie lustrowali mnie wzrokiem, wyczekując
chwili, w której ujawniłabym słabość. Ojciec wściekłby się,
gdybym okazała przerażenie, a rodzina Luki wykorzystałaby to
przeciw nam. Dorastałam w świecie, w którym jedyną tarczą
kobiety była umiejętność panowania nad wyrazem twarzy, więc bez
problemu przybrałam spokojną minę. Nikt nigdy nie dowie się, jak
bardzo pragnęłam uciec. Nikt poza Lucą. Pomimo starań, nie
udawało mi się zamaskować przed nim emocji. Ciągle się trzęsłam,
a gdy napotkałam spojrzenie jego zimnych szarych oczu, wyczytałam z
nich, że potrafił przejrzeć mnie na wylot. Zapewne tak często
wywoływał w ludziach strach, że rozpoznawanie przerażenia stało
się jego naturalną umiejętnością.
Pochylił
głowę, zbliżając twarz do mojej. Na jego obliczu nie widniał
choćby ślad obawy, strachu czy wątpliwości. Usta mi drżały przy
jego wargach, gdy skupił na mnie wzrok, przekazujący jednoznaczną
wiadomość: Jesteś moja.
1
Mafia
sołncewska (ros. Солнцевская
братва, Sołncewskaja
bratwa,
dosł. brać sołncewska) – jedna z najgroźniejszych i
największych na świecie zorganizowanych
grup przestępczych
pochodząca z Rosji (przyp. tłum.).
2
Synonim chińskich organizacji przestępczych (przyp. tłum.).
ROZDZIAŁ
PIERWSZY
Trzy
lata wcześniej
Siedziałam na szezlongu w bibliotece i czytałam książkę, a
Liliana spała z głową na moich kolanach, kiedy ktoś zapukał do
drzwi. Siostra nawet nie drgnęła, gdy weszła matka. Ciemnoblond
włosy miała upięte w ciasny kok, a blada twarz naznaczona była
troską i zmartwieniem.
– Coś
się stało? – zapytałam.
Uśmiechnęła
się tym swoim sztucznym, wyćwiczonym uśmiechem.
– Ojciec
chce porozmawiać z tobą w gabinecie.
Ostrożnie
przesunęłam głowę Lily na szezlong, a siostra podwinęła pod
siebie nogi. Była drobna jak na jedenastolatkę, choć z drugiej
strony ja też nie należałam do szczególnie wysokich, zresztą jak
wszystkie kobiety w naszej rodzinie – mierzyłam sto sześćdziesiąt
pięć centymetrów.
Matka
unikała mojego spojrzenia, kiedy do niej podeszłam.
– Przeskrobałam
coś? – zapytałam, choć nie miałam pojęcia, co takiego mogłam
zrobić. Przeważnie byłyśmy z Lily posłuszne. To Gianna ciągle
łamała zasady, za co dostawała kary.
– Pospiesz
się, ojciec czeka – odpowiedziała matka.
Zanim
dotarłam przed gabinet ojca, mój żołądek zdążył zwinąć się
w supeł. Stałam przez chwilę, próbując opanować emocje, a
następnie zapukałam.
– Wejdź.
– Zza drzwi dobiegł głos ojca.
Wkroczyłam
do gabinetu, zmuszając się jednocześnie do przybrania opanowanego
wyrazu twarzy. Ojciec siedział w szerokim, czarnym skórzanym fotelu
za mahoniowym biurkiem, a za nim piętrzyły się wykonane z tego
samego drewna półki wypełnione książkami, których nigdy nie
przeczytał – miały jedynie zasłaniać tajemne wejście do
piwnicy, gdzie znajdował się korytarz prowadzący poza teren naszej
posiadłości.
Ojciec
uniósł głowę znad stosu papierów, włosy miał przylizane.
– Siadaj
– nakazał.
Opadłam
na jedno z krzeseł po drugiej stronie biurka i złożyłam dłonie
na kolanach, próbując nie przygryzać nerwowo wargi, gdyż ojciec
tego nienawidził. Czekałam, aż się odezwie, ale zanim to uczynił,
przyglądał mi się przez chwilę z dziwnym wyrazem twarzy.
– Brać
i Triada próbują przejąć nasze terytoria, z każdym dniem robią
się coraz odważniejsze. Mamy więcej szczęścia niż rodzina z Las
Vegas, która jeszcze na dokładkę musi odpierać ataki Meksykanów,
ale nie możemy już udawać, że Rosjanie i Tajwańczycy nie
stanowią dla nas zagrożenia.
Nie
rozumiałam, dlaczego ojciec mi o tym mówił, ponieważ nigdy nie
poruszał przy nas takich tematów – dziewczyny nie musiały znać
szczegółów przedsięwzięć mafijnych, ale wiedziałam, że nie
powinnam się odzywać.
–
Musimy pogodzić się z nowojorską rodziną i połączyć siły,
abyśmy byli w stanie obronić się przed Bracią i Triadą –
oznajmił spokojnie.
Mieliśmy
zawrzeć pokój z nowojorczykami? Ojciec, jak każdy inny członek
chicagowskiej ekipy, nienawidził tej rodziny. Przez lata wyżynali
się wzajemnie i dopiero niedawno zdecydowali się na zawieszenie
broni, w celu zdziesiątkowania szeregów innych organizacji
przestępczych, takich jak Brać i Triada. Ojciec kontynuował:
–
Nie istnieją więzy silniejsze od więzów krwi. Przynajmniej w tym
zgadzam się z nowojorczykami.
Na
mojej twarzy odmalował się wyraz konsternacji.
– „Z
krwi zrodzeni, w krwi zaprzysiężeni”. Tak brzmi ich motto.
Przytaknęłam,
coraz mocniej zdezorientowana.
– Spotkałem
się wczoraj z Salvatore Vitiellim.
Ojciec
widział się z capo dei capi1,
zwierzchnikiem nowojorskiej mafii? Ostatnie spotkanie między
nowojorczykami i oddziałem z Chicago odbyło się dekadę temu i nie
zakończyło się za dobrze. Tamten dzień wciąż wspominało się
jako Krwawy Czwartek, a ojciec nawet nie był szefem. Pełnił
funkcję doradcy Fiore Cavallara, który rządził działalnością
przestępczą na Środkowym Wschodzie.
– Ustaliliśmy,
że rozważymy sojusz tylko wówczas, gdy zostaniemy rodziną. –
Ojciec wbił we mnie wzrok i nagle nie chciałam usłyszeć reszty
jego wywodu. – Postanowiliśmy, iż poślubisz jego najstarszego
syna Lucę, przyszłego capo dei capi.
Miałam
wrażenie, że zapadam się pod ziemię.
– Dlaczego
ja?
– Vitiello
i Fiore od jakiego czasu rozmawiali o zawarciu pokoju i uznali, że
najlepszym przypieczętowaniem zawieszenia broni będzie małżeństwo.
Dlatego Vitiello poprosił, abyśmy wydali za jego syna
najpiękniejszą z naszych córek. Oczywiście nie mogliśmy podsunąć
córki któregoś z żołnierzy, a jak wiesz, Fiore nie ma córek,
dlatego zdecydowaliśmy, że najpiękniejszą z dziewczyn w
odpowiednim wieku jesteś ty.
Gianna
była równie piękna, ale odrobinę młodsza niż ja i zapewne to ją
uratowało.
– Jest
wiele pięknych dziewczyn – powiedziałam z trudem. Oddech
uwiązł mi w gardle, a ojciec spojrzał na mnie, jakby uważał mnie
za najcenniejszą z posiadanych rzeczy.
– Niewiele
Włoszek ma twój kolor włosów, który Fiore określa jako złoty.
– Ojciec zarechotał. – Jesteś naszą przepustką do
nowojorskiej rodziny.
– Ale
ojcze, mam dopiero piętnaście lat. Nie mogę wyjść za mąż.
Ojciec
zbył moje słowa lekceważącym gestem.
– Mogłabyś,
za moją zgodą. Poza tym, co nas obchodzi prawo?
Tak
mocno zacisnęłam dłonie na podłokietnikach, aż pobielały mi
knykcie, ale nie poczułam bólu, gdyż moje ciało przeszło w stan
odrętwienia.
– Niemniej
powiedziałem Salvatore, że do ślubu dojdzie dopiero, gdy ukończysz
osiemnaście lat. Twoja matka nalegała, abyś była pełnoletnia i
skończyła najpierw szkołę, a Fiore przystał na jej prośbę.
Więc
to szef pozwolił ojcu wstrzymać się ze ślubem. Ojciec już
teraz rzuciłby mnie w ramiona przyszłego męża. Męża.
Dopadły mnie mdłości. Wiedziałam o Luce Vitiellim tylko tyle, że
przejmie po ojcu zwierzchnictwo nad nowojorską mafią, a swoją
ksywkę „Imadło” otrzymał, kiedy skręcił mężczyźnie kark
gołymi rękami. Nie wiedziałam nawet ile miał lat, ale to bez
znaczenia, ponieważ moja kuzynka Bibiana poślubiła mężczyznę
starszego od niej o trzydzieści lat. Miałam jednak cichą nadzieję,
że Luca nie jest aż tak stary, skoro jego ojciec jeszcze nie
przeszedł na emeryturę. Czy był okrutny?
Skręcił
człowiekowi kark. Będzie przewodził nowojorskiej mafii.
– Ojcze
– szepnęłam. – Nie zmuszaj mnie do poślubienia tego mężczyzny.
Ojciec
przybrał surową miną.
– Wyjdziesz
za Lucę Vitiellego. Przypieczętowałem umowę z jego ojcem.
Będziesz dobrą żoną dla Luki, a kiedy poznasz go podczas
przyjęcia z okazji waszych zaręczyn, zachowasz się jak na damę
przystało.
– Przyjęcie
zaręczynowe? – powtórzyłam. Mój głos zabrzmiał bezbarwnie i
pusto, jakby dochodził z oddali.
– Oczywiście.
Pojawi się okazja na zacieśnienie więzi, a Luca będzie mógł się
przekonać, co zyska na tej umowie. Nie chcemy go rozczarować.
– Kiedy?
– Odchrząknęłam, a mimo to gula pozostała w moim gardle. –
Kiedy odbędzie się przyjęcie zaręczynowe?
– W
sierpniu.
Czyli
za dwa miesiące. Skwitowałam to otępiałym przytaknięciem.
Uwielbiałam czytać romanse i gdy tylko bohaterowie brali ślub,
wyobrażałam sobie własny. Zawsze myślałam, że będzie to dzień
pełen radości i miłości. Ale, jak się okazało, były to mrzonki
głupiego dziewczątka.
– Więc
mogę nadal chodzić do szkoły?
A
jakie to w ogóle miało znaczenie? Po co miałam ukończyć
edukację, skoro i tak nie mogłam iść na studia ani do pracy? Moim
zadaniem stanie się ogrzewanie mężowi łóżka. Gardło mi się
zacisnęło, a pod powiekami zapiekły łzy, jednak starałam się
zapanować nad emocjami. Ojciec nie znosił, gdy traciłam nad sobą
kontrolę.
– Tak.
Vitiello wydawał się zadowolony, że uczęszczasz do żeńskiej
szkoły katolickiej.
No
jasne. Przecież nie mogli ryzykować, że zbliżyłabym się do
jakiegoś chłopaka.
– To
wszystko?
– Jak
na razie.
Wyszłam
z gabinetu, jakbym była w transie. Cztery miesiące temu skończyłam
piętnaście lat i cieszyłam się tymi urodzinami, gdyż wydawały
się ogromnym krokiem ku mojej przyszłości. Byłam głupia. Moje
życie skończyło się, zanim się naprawdę zaczęło. Wszystkie
decyzje zostały podjęte za mnie.
***
Nie mogłam przestać płakać. Gianna głaskała mnie po głowie,
którą położyłam na jej kolanach. Była ode mnie młodsza
zaledwie o osiemnaście miesięcy, miała trzynaście lat, ale dziś
różnica wieku między nami świadczyła na moją niekorzyść,
skazując na życie w pozbawionej miłości pułapce i utratę
wolności. Bardzo starałam się nie obwiniać o to Gianny, bo
przecież niczym nie zawiniła.
– Może
spróbuj porozmawiać z ojcem. Mógłby zmienić zdanie
– podpowiedziała łagodnie.
– Nie
zmieni.
– Może
mama go przekona.
Jakby
ojciec kiedykolwiek pozwolił, żeby kobieta podjęła za niego
decyzję.
– Nikt
ani nic w żaden sposób nie nakłoni go do zmiany zdania. To już
przesądzone – wyznałam przygnębiona.
Nie
widziałam matki, odkąd wysłała mnie do gabinetu ojca i
przypuszczałam, że nie chciała spojrzeć mi w twarz, ponieważ
była świadoma tego, na co mnie skazała.
– Ale
Ario…
Kiedy
uniosłam głowę i otarłam łzy, dostrzegłam, że Gianna patrzy na
mnie ze współczuciem. Jej tęczówki miały barwę bezchmurnego
letniego nieba, taką samą jak moje. Różnił nas tylko kolor
włosów – moje były jasne, a jej rude, przez co ojciec czasami
złośliwie przezywał ją wiedźmą.
– Przypieczętował
umowę z ojcem Luki.
– Spotkali
się?
Też
mnie to zastanawiało. Dlaczego znalazł chwilę na spotkanie z
szefem nowojorskiej rodziny, ale zabrakło mu czasu, aby powiedzieć
mi, iż postanowił sprzedać mnie jak jakąś luksusową dziwkę?
Odsunęłam od siebie frustrację i rozpacz, które próbowały
zagnieździć się w moim sercu.
– Tak
mi powiedział.
– Musi
być jakieś inne wyjście – zaprotestowała Gianna.
– Nie
ma.
– Ale
jeszcze nawet nie poznałaś tego typa. Nie wiesz, jak on wygląda!
Może jest brzydki, gruby i stary.
Brzydki,
gruby i stary. Jakby to były jedyne cechy Luki, które powinny mnie
martwić.
– Poszukajmy
go w internecie. Na pewno znajdziemy jakieś zdjęcia. – Gianna
zeskoczyła z łóżka, po czym wzięła z biurka mój laptop i z
powrotem usiadła.
Znalazłyśmy
kilka zdjęć Luki i nawet jakieś artykuły na jego temat. Miał
najzimniejsze szare oczy, jakie w życiu widziałam i bez problemu
potrafiłam sobie wyobrazić, jak spoglądał tym wzrokiem na ofiarę,
tuż przed wykonaniem wyroku.
– Jest
spośród nich najwyższy – powiedziała z podziwem Gianna.
Miała
rację, nieważne z kim go fotografowano, na każdym zdjęciu był
wyższy od towarzyszy, a do tego odznaczał się sporą muskulaturą,
co zapewne wyjaśniało, dlaczego za plecami nazywano go „Bykiem”.
Tego przydomku używały też media, które opisywały go jako
dziedzica Salvatore Vitiella, biznesmena i właściciela klubu
nocnego. Biznesmena. Pozory mylą. Każdy wiedział, czym
naprawdę zajmował się Salvatore Vitiello, ale nikt nie był na
tyle głupi, żeby wspomnieć o tym w prasie.
– Na
każdym zdjęciu jest z inną dziewczyną – dodała zaintrygowana
Gianna.
Spojrzałam
na beznamiętną twarz mojego przyszłego męża. Gazety ochrzciły
go mianem najbardziej pożądanego kawalera w Nowym Jorku, ponieważ
miał odziedziczyć setki milionów dolarów. Bardziej adekwatne
jednak byłoby nazwanie go dziedzicem imperium śmierci.
– Boże,
dziewczyny się za nim uganiają. Chyba jest przystojny.
– To
niech go sobie wezmą – skwitowałam gorzko.
W
naszym świecie przyjemna aparycja często skrywała potwora.
Dziewczyny ze śmietanki towarzyskiej dostrzegały tylko jego wygląd
i bogactwo, uważały również, że aura łobuza, którą roztaczał,
stanowiła tylko pozę. Przymilały się do niego ze względu na jego
drapieżny urok i władzę, ale nie wiedziały, że pod aroganckim
uśmiechem czaiły się krew i śmierć.
Wstałam
nagle.
– Muszę
pogadać z Umberto.
Umberto
dobiegał pięćdziesiątki i był lojalnym żołnierzem ojca, a
także moim i Gianny ochroniarzem. Wiedział wszystko. Mama nazywała
go plotkarzem, ale jeśli ktoś mógłby powiedzieć mi coś więcej
o Luce, to tą osobą z pewnością był Umberto.
***
– Oficjalnie stał się członkiem mafii, gdy miał jedenaście
lat – wyjaśnił Umberto, jak co dzień ostrząc nóż. Po kuchni
roznosił się aromat pomidorów i oregano, który przeważnie
działał na mnie kojąco, jednak nie tym razem.
– Miał
jedenaście lat? – dociekałam, próbując zachować spokój.
Większość mężczyzn stawała się pełnoprawnymi członkami
mafii, dopiero po ukończeniu szesnastu lat. – Z powodu ojca?
Umberto
wyszczerzył zęby w uśmiechu, ujawniając siekacze ze złota, i
przestał ostrzyć nóż.
– Myślisz,
że popuszczano mu, bo jest synem szefa? Zabił pierwszy raz,
gdy miał jedenaście lat i dlatego postanowili zaprzysiąc go tak
wcześnie.
Gianna
głośno wciągnęła powietrze.
– To
potwór.
Umberto
wzruszył ramionami.
– Jest
tym, kim musi być. Cipa nie może rządzić Nowym Jorkiem. –
Uśmiechnął się do nas z pokorą. – To znaczy ciapa.
– Co
się stało? – Nie byłam pewna, czy chciałam poznać odpowiedź.
Jeśli Luca dopuścił się pierwszego zabójstwa, gdy miał
jedenaście lat, to ile osób pozbawił życia w ciągu kolejnych
dziewięciu, które minęły od tamtego zdarzenia?
Umberto
pokręcił łysą głową i podrapał się po długiej bliźnie,
biegnącej od jego skroni aż do podbródka. Był chudy i nie
przerażał wyglądem, ale matka twierdziła, że niewielu potrafiło
posługiwać się nożem z taką szybkością jak on. Nigdy jednak
nie widziałam go w akcji.
– Nie
wiem, nie znam się za dobrze z nowojorską rodziną. –
Przyglądałam się naszej kucharce, która szykowała kolację i
próbowałam skupić się na czymś innym niż nerwowe mdłości i
przytłaczający strach. Umberto zerknął uważnie na moją twarz.
– To dobra partia. Niedługo stanie się najpotężniejszym
mężczyzną na Wschodnim Wybrzeżu. Będzie cię chronił.
– A
kto ochroni mnie przed nim? – syknęłam.
Umberto
nie zaszczycił mnie odpowiedzią, ponieważ była oczywista: po
ślubie nikt mnie nie uchroni przed Lucą. Ani Umberto, ani ojciec. W
naszym świecie kobieta należała do swojego męża: była jego
własnością, z którą obchodził się, jak mu się podobało.
1
Capo dei capi,
capo di tutti capi
– szef wszystkich szefów (zwany również
donem)
– termin odnoszący się do osoby kierującej
daną rodziną mafijną, który sprawuje pełnię władzy na
określonym terytorium (przyp. tłum.).
ROZDZIAŁ
DRUGI
Ostatnie dwa miesiące minęły mi jak z bicza strzelił, choć
marzyłam, by czas zwolnił, abym była w stanie przygotować się na
nieuniknione. Moje przyjęcie zaręczynowe miało odbyć się za dwa
dni, a mama uwijała się, rozkazując służbie i pilnując, żeby
dom wyglądał idealne. Nie zaproszono zbyt wielu gości; tylko naszą
rodzinę, rodzinę Luki oraz rodziny głów nowojorskiego i
chicagowskiego oddziału. Umberto powiedział, że podjęto taką
decyzję ze względów ostrożności – przymierze zostało zawarte
niedawno, więc nie zamierzano narażać setek gości na niepotrzebne
ryzyko.
Szkoda,
że nie zdecydowano się odwołać przyjęcia – gdyby mnie ktoś
pytał o zdanie, wolałabym poznać Lucę dopiero przed ołtarzem.
Fabiano
skakał po moim łóżku, wyginając usta w podkówkę. Miał dopiero
pięć lat i mnóstwo energii.
– Chcę
się bawić! – krzyknął.
– Matka
mówiła, żebyś nie biegał po domu. Ma wyglądać nieskazitelnie
na przyjazd gości – oznajmiłam.
– Ale
jeszcze nie przyjechali!
Dzięki
Bogu, Luca i pozostali nowojorczycy mieli pojawić się dopiero
jutro. Tylko jedna noc dzieliła mnie od poznania przyszłego męża
– mężczyzny, który gołymi rękami zabił człowieka.
Przymknęłam oczy.
– Znów
płaczesz? – Fabiano zeskoczył z łóżka, podszedł do mnie i
chwycił za rękę. Blond czuprynę miał w nieładzie, ale gdy
próbowałam dotknąć jego włosów, gwałtownie odsunął głowę.
– O
co ci chodzi? – Starałam się przy nim nie płakać. Przeważnie
chlipałam nocą, pod osłoną mroku.
– Lily
powiedziała, że ciągle beczysz, bo Luca cię kupił.
Zamarłam.
Będę musiała nakazać Lilianie, aby nie gadała za dużo, bo tylko
narobi mi problemów.
– Nie
kupił mnie. – Kłamczucha.
– Równie
dobrze mógł – skwitowała Gianna, stając w drzwiach.
Podskoczyłam na dźwięk jej głosu.
– Ciii.
Co, jeśli ojciec usłyszy? – wyszeptałam nerwowo.
Gianna
wzruszyła ramionami.
– Zna
moją opinię na temat decyzji o sprzedaniu ciebie niczym mlecznej
krowy.
– Gianna
– ostrzegłam, ruchem głowy wskazując brata, który przyglądał
mi się badawczo.
– Nie
chcę, żebyś nas zostawiła – wyszeptał.
– Nie
wyjadę na długo, Fabi. – Wydawało się, że ta odpowiedź go
zadowoliła, gdyż jego twarz ponownie ożywił uśmiech małego
psotnika.
– Złap
mnie! – krzyknął.
Rzucił
się biegiem i odepchnął Giannę, która zatarasowała mu
przejście.
Siostra
ruszyła za nim, wykrzykując:
– Skopię
ci tyłek, potworku!
Pobiegłam
za nimi. Liliana wystawiła głowę ze swojego pokoju i również
dołączyła do pościgu. Matka urwałaby mi głowę, gdybyśmy
potłukli jakąś pamiątkę rodzinną, dlatego zbiegłam pospiesznie
po schodach. Fabiano wciąż przewodził i choć był szybki, to
Liliana prawie go dogoniła, natomiast mnie i Giannie przemieszczanie
się utrudniały obcasy, które kazała nam nosić matka, abyśmy
nauczyły się w nich swobodnie poruszać. Fabiano wpadł na korytarz
prowadzący do zachodniego skrzydła, a my za nim. Prawie krzyknęłam,
żeby się zatrzymał, ponieważ w tej części domu znajdował się
gabinet ojca i mielibyśmy kłopoty, gdyby nas przyłapał. Od brata
oczekiwano, że będzie postępował jak mężczyzna, ale który
pięciolatek się tak zachowuje?
Kiedy
minęliśmy gabinet ojca, poczułam ulgę, jednak nie trwało to
długo, ponieważ nagle na korytarzu pojawiło się trzech mężczyzn.
Chciałam ich ostrzec, ale było już za późno. Fabiano zdążył
się zatrzymać, natomiast rozpędzona Liliana wpadła na mężczyznę
stojącego w środku. Większość ludzi przy takim zderzeniu
straciłaby równowagę, ale z drugiej strony większość nie miała
niemal dwóch metrów wzrostu i nie była zbudowana jak byk.
Zatrzymałam
się gwałtownie, czując jakby czas zwolnił bieg, a następnie się
zatrzymał. Gianna głośno sapnęła, ja natomiast wbiłam wzrok w
mojego przyszłego męża, spoglądającego na Lilianę i
przytrzymującego ją silnymi rękami – tymi samymi, którymi
zmiażdżył komuś tchawicę.
– Liliana
– pisnęłam przerażona.
Zwracałam
się do niej pełnym imieniem tylko wówczas gdy coś przeskrobała
albo gdy wydarzyło się coś bardzo złego. Żałowałam, że nie
udało mi się lepiej zapanować nad strachem, ponieważ wszyscy,
łącznie z Lucą, na mnie patrzyli. Mężczyzna otaksował mnie
spojrzeniem szarych oczu, zatrzymując się na chwilę na moich
włosach.
Boże,
ależ był wysoki. Jego towarzysze mierzyli ponad metr osiemdziesiąt
wzrostu, ale przy nim wyglądali jak karły. Luca nadal trzymał ręce
na ramionach Lily.
– Podejdź
tu, Liliano – nakazałam chłodnym tonem, wyciągając jednocześnie
dłoń w stronę siostry.
Nie
chciałam, żeby znajdowała się przy tych facetach. Liliana cofnęła
się gwałtownie, po czym rzuciła mi się w ramiona, wtulając we
mnie twarz. Luca uniósł czarną brew.
– To
Luca Vitiello! – powiedziała Gianna, nie skrywając obrzydzenia.
Fabiano
wydał dźwięk przypominający odgłos rozwścieczonego kota
stepowego i ruszył na Lucę, bijąc go piąstkami po nogach i
brzuchu.
– Odczep
się od Arii! Nie dam ci jej.
Miałam
wrażenie, że moje serce przestało bić. Towarzysz Luki zrobił
krok do przodu, a pod jego kamizelką ukazał się zarys broni;
zapewne był ochroniarzem mojego przyszłego męża.
– Nie,
Cesare – powiedział spokojnie Luca, a facet zamarł na dźwięk
jego głosu.
Luca
złapał piąstki mojego brata w jedną rękę, aby go powstrzymać,
choć wątpiłam, że poczuł ciosy. Przekazałam Lily Giannie, która
objęła troskliwie siostrę, a następnie podeszłam do Luki. Byłam
przerażona, jednak musiałam zająć się Fabiano. Nowojorski
oddział, podobnie jak nasz, próbował zapomnieć o dawnej waśni,
ale nie byłby to pierwszy raz, gdy przymierze rozpadło się w ciągu
jednej sekundy. Luca i jego ludzie nadal byli wrogami.
– Jakże
ciepło nas witacie. A więc tak wygląda niesławna gościnność
tutejszej ekipy – podsumował mężczyzna, którego imienia jeszcze
nie poznałam.
Od
razu można było dostrzec podobieństwo wskazujące, że są braćmi.
Mieli identyczny kolor włosów, jednak Luca wyróżniał się
wzrostem i większą muskulaturą.
– Matteo.
– Luca zwrócił się do mężczyzny ostrzegawczym, niskim tonem,
od którego przeszył mnie dreszcz. Fabiano powarkiwał i szarpał
się jak dzikie zwierzę, a Luca nadal trzymał go na odległość
wyciągniętej ręki.
– Fabiano
– powiedziałam stanowczo, zaciskając dłoń na jego nadgarstku. –
Dość tego. Nie tak witamy gości.
Brat
zamarł, a po chwili spojrzał na mnie wyzywająco przez ramię.
– Nie
jest gościem. On chce cię ukraść, Ario.
Matteo
zaśmiał się.
– Niezłe
jaja. Cieszę się, że ojciec przekonał mnie, żebym tu przyjechał.
– Rozkazał
ci – sprostował Luca, nie odrywając ode mnie wzroku. Nie mogłam
spojrzeć mu w oczy, a moje policzki zapłonęły rumieńcem.
Ojciec
i jego ochroniarze pilnowali, abym z siostrami nie przebywała zbyt
często wśród mężczyzn spoza rodziny, a Luca nie należał do tej
kategorii. Był starszy zaledwie o pięć lat, ale wyglądał jak
prawdziwy facet, co sprawiało, że czułam się przy nim jak mała
dziewczynka.
Kiedy
Luca puścił Fabiano, przyciągnęłam małego do siebie, opierając
go plecami o moje nogi, a dłonie splotłam na jego małej, unoszącej
się gwałtownie klatce piersiowej. Nie przestawał piorunować Luki
wzrokiem. Zazdrościłam bratu odwagi, na którą mógł sobie
pozwolić jako chłopiec i następca ojca. Nikt, prócz bossa, nie
będzie go zmuszać do posłuchu. Mały mógł sobie pozwolić
na okazywanie odwagi.
Przeprosiłam,
mimo że uczyniłam to z zaciśniętym gardłem.
– Mój
brat nie chciał zachować się tak niegrzecznie.
– Chciałem
– krzyknął Fabiano.
Zakryłam
mu usta, więc zaczął się wiercić, ale go nie puściłam.
– Nie
przepraszaj – poleciła uszczypliwie Gianna, ignorując moje
ostrzegawcze spojrzenie. – To nie nasza wina, że zajęli cały
korytarz. Przynajmniej Fabiano mówi prawdę, a nie słodzi temu
facetowi jak cała reszta, tylko dlatego, że będzie capo…
– Gianna!
– zbeształam ją ostro. Zamknęła usta, patrząc na mnie szeroko
otwartymi oczami. – Zaprowadź Lily i Fabiano do ich pokoi. I to
już.
– Ale…
– Spojrzała za mnie. Cieszyłam się, że nie widziałam wyrazu
twarzy Luki.
– Natychmiast!
Złapała
brata za rękę i pociągnęła go wraz z siostrą w przeciwnym
kierunku. Moje spotkanie z przyszłym mężem nie mogło wypaść
gorzej. Zebrałam się w sobie i stanęłam przodem do mężczyzn.
Spodziewałam się, że na ich twarzach będzie gościć wściekłość,
ale Luca uśmiechał się ironicznie. Policzki mi płonęły z
zażenowania, a gdy zostałam z nimi sama, żołądek związał mi
się w supeł. Matka wpadłaby w szał, gdyby zobaczyła, że nie
wystroiłam się na pierwsze spotkanie z Lucą. Miałam na sobie
jedną ze swoich ulubionych długich sukienek z rękawami do łokci i
cieszyłam się, ponieważ ten strój mnie chronił. Stałam
onieśmielona z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
– Przepraszam
za siostrę i brata. Są… – Urwałam, szukając odpowiedniego
słowa.
– Opiekuńczy
względem ciebie – podpowiedział spokojnie i bez emocji Luca. –
To mój brat Matteo. – Mężczyzna wyszczerzył zęby w uśmiechu
od ucha do ucha. Poczułam ulgę, ponieważ nie próbował się do
mnie zbliżyć, aby uścisnąć moją dłoń. Niewiele brakowało,
abym w jednej chwili straciła panowanie nad sobą.
–
A to moja prawa ręka, Cesare. – Wskazany przez Lucę mężczyzna
ledwie zauważalnie skłonił głowę, a po chwili znów zaczął
rozglądać się bacznie po korytarzu. Czego wypatrywał? Nie
trzymaliśmy zabójców za ukrytymi drzwiami.
Wbiłam
wzrok w podbródek Luki, mając nadzieję, że wyglądało to tak,
jakbym patrzyła mu w oczy. Cofnęłam się o krok.
– Powinnam
wrócić do rodzeństwa.
Luca
spoglądał znacząco, ale nie obchodziło mnie, iż miał
świadomość, jak bardzo czułam się przy nim niezręcznie i jaki
wywoływał we mnie strach. Nie czekając na pozwolenie – bo
nie był jeszcze moim mężem, ani nawet narzeczonym – odwróciłam
się i szybko oddaliłam, dumna z siebie, ponieważ nie uległam
pragnieniu, aby ratować się szaloną ucieczką.
***
Matka pociągnęła rąbek sukienki, którą ojciec wybrał mi na tę
okazję, nazwaną przez Giannę prezentacją towaru. Mimo usilnych
starań matki, sukienka nie stała się ani odrobinę dłuższa.
Spoglądałam niepewnie na swoje odbicie w lustrze, ponieważ nigdy
nie miałam na sobie czegoś tak mocno odsłaniającego ciało.
Czarna sukienka była dopasowana w pasie i biodrach, ledwie zakrywała
pośladki, miała brokatową, złotą górę i ramiączka z czarnego
tiulu.
– Nie
mogę się w tym pokazać, matko.
Matka
spojrzała na mnie w lustrze. Była ubrana w długą, elegancką
suknię. Żałowałam, że nie pozwolono mi włożyć równie
skromnego stroju.
– Wyglądasz
jak kobieta – szepnęła.
Wzdrygnęłam
się.
– Raczej
jak prostytutka.
– Prostytutek
nie stać na takie sukienki.
Kochanki
ojca miały ciuchy, które kosztowały więcej niż samochody
niektórych ludzi. Matka położyła dłonie na moim pasie.
– Masz
talię osy, a w tej sukience twoje nogi ciągną się do nieba.
Jestem pewna, że Luce się spodoba.
Zerknęłam
na swój dekolt. Miałam małe piersi i nie zmienił tego nawet
biustonosz push-up. Byłam piętnastolatką, którą przebrano za
kobietę.
– Proszę.
– Matka podała mi buty z dwunastocentymetrowymi obcasami. Może
sięgałabym w nich Luce do brody. Wsunęłam obuwie, a matka zmusiła
się do sztucznego uśmiechu i przygładziła moje długie włosy.
– Trzymaj głowę wysoko. Fiore Cavallaro uznał cię za
najpiękniejszą kobietą w Chicago. Pokaż Luce i jego orszakowi, iż
jesteś piękniejsza niż jakakolwiek nowojorka, bo przecież on zna
je prawie wszystkie – podsumowała tonem wskazującym, że również
przeczytała artykuły o jego podbojach. A może ojciec jej coś
powiedział.
– Matko
– zaczęłam z wahaniem, ale cofnęła się.
– Idź
już. Zaraz do ciebie dołączę, jednak to twój dzień. Sama
powinnaś wkroczyć do pokoju, w którym będą czekać mężczyźni.
Ojciec przedstawi cię Luce, a później wszyscy przejdziemy do
jadalni na kolację – powtórzyła nie wiadomo który już raz.
Przez
chwilę chciałam wziąć ją za rękę i błagać, żeby poszła ze
mną, ale ostatecznie odwróciłam się i ruszyłam w pojedynkę.
Cieszyłam się, że matka zmuszała mnie przez kilka ostatnich
tygodni do noszenia obcasów. Kiedy dotarłam pod drzwi salonu z
kominkiem mieszczącego się we wschodnim skrzydle na parterze, serce
podeszło mi do gardła. Chciałabym, aby Gianna stanęła u mojego
boku, ale matka pewnie ostrzegała teraz siostrę, by zachowywała
się jak należy. Miałam przebrnąć przez to sama. Nikt nie mógł
odwrócić uwagi od przyszłej panny młodej.
Kiedy
wpatrując się w drzwi z ciemnego drewna rozważałam ucieczkę,
dotarł do mnie dobiegający zza nich śmiech ojca i bossa. Miałam
wejść do salonu, w którym przebywali najpotężniejsi i
najbardziej niebezpieczni mężczyźni w kraju. Samotna owieczka
pośród wilków. Pokręciłam głową. Czas skończyć z takimi
myślami. Za długo już na mnie czekali.
Położyłam
dłoń na klamce, a po chwili wślizgnęłam się do pomieszczenia.
Zebrałam się na odwagę i stanęłam twarzą do zgromadzonych,
którzy na mój widok zamilkli. Zastanawiałam się, czy powinnam coś
powiedzieć. Miałam nadzieję, że nie zauważyli, jak przeszył
mnie dreszcz. Ojciec wyglądał niczym kot, który napił się
śmietanki, a ja odnalazłam wzrokiem Lucę. Przeszywał mnie
spojrzeniem, co sprawiło, że zamarłam, wstrzymując oddech.
Odstawił szklankę z ciemnym płynem. Jeśli nikt nie zamierzał się
wkrótce odezwać, miałam zamiar uciec. Szybko omiotłam spojrzeniem
twarze zgromadzonych i zauważyłam, że Nowy Jork reprezentowali
Matteo, Luca oraz ich ojciec, Salvatore Vitiello, a także dwóch
ochroniarzy: Cesare i młody mężczyzna, którego nie znałam.
Przedstawicielami naszego oddziału był ojciec, Fiore Cavallaro i
jego syn Dante, przyszły boss, a także Umberto oraz mój kuzyn
Raffaele, którego szczerze nienawidziłam. Biedny Fabiano stał pod
ścianą. Miał na sobie czarny garnitur jak reszta mężczyzn i
widać było, że wolałby uciec stąd jak najdalej, jednak dobrze
wiedział, że dla ojca takie zachowanie było niedopuszczalne.
Kiedy
ojciec w końcu do mnie podszedł, położył dłoń na moich plecach
i poprowadził w stronę zgromadzonych mężczyzn niczym baranka na
rzeź. Tylko Dante Cavallaro wyglądał na znudzonego,
zainteresowanego jedynie szkocką whisky. Dwa miesiące temu byliśmy
na pogrzebie jego żony. Owdowiał przed czterdziestką. Żałowałabym
go, gdyby śmiertelnie mnie nie przerażał, prawie tak, jak Luca.
Oczywiście
ojciec poprowadził mnie wprost do mojego przyszłego męża. Zrobił
minę, jakby spodziewał się, że Luca padnie w podziwie na kolana,
ale mój narzeczony sprawiał wrażenie osoby, która właśnie
patrzy na kamień. Spojrzenie miał surowe i zimne, skupiając je na
moim ojcu.
– To
moja córka, Aria.
Najwyraźniej
Luca nie wspomniał, że już się poznaliśmy, na dodatek w
żenujących okolicznościach.
– Nie
obiecywałem za dużo, prawda? – wtrącił Fiore Cavallaro.
Zapragnęłam,
aby ziemia się rozstąpiła i mnie pochłonęła. Nigdy wcześniej
nie poświęcano mi tyle… uwagi. Od spojrzenia Raffaele dostałam
gęsiej skórki. Dopiero niedawno wstąpił do mafii, ledwie dwa
tygodnie temu skończył osiemnaście lat, ale od tamtej pory
zachowywał się coraz bardziej obrzydliwie.
– Prawda
– przyznał zwięźle Luca.
Widać
było, iż ojcu się to nie spodobało. Korzystając z tego, że nikt
nie patrzył, Fabiano przemknął, stanął za mną i chwycił moją
rękę. Luca to zauważył i spiorunował mojego brata spojrzeniem,
które ostatecznie spoczęło w okolicach moich nagich ud.
Przestąpiłam nerwowo z nogi na nogę, a Luca odwrócił wzrok.
– Może
przyszli państwo młodzi chcieliby zostać na chwilę sami? –
zaproponował Salvatore Vitiello. Spojrzałam na niego nerwowo i
niestety nie udało mi się dość szybko zapanować nad wzburzeniem.
Luca zauważył moją reakcję, ale wydawało się, że się nią nie
przejął.
Ojciec
uśmiechnął się i ruszył do wyjścia. Niewiarygodne.
– Mam
zostać? – zapytał Umberto. Na chwilę na mojej twarzy pojawił
się uśmiech, ale szybko się rozmył, gdy ojciec polecił, abyśmy
zostali zupełnie sami. Salvatore Vitiello puścił Luce oko.
Wyszli
prawie wszyscy, zostałam tylko ja, Luca i jeszcze Fabiano.
– Fabiano
– powiedział surowo ojciec. – Wynoś się, natychmiast.
Brat
niechętnie puścił moją dłoń i wyszedł, ale najpierw posłał
Luce najbardziej śmiercionośne spojrzenie, na jakie stać było
pięciolatka. Kąciki ust mężczyzny zadrgały. Po chwili zamknęły
się drzwi i zostaliśmy zupełnie sami.
Spojrzałam
na mojego przyszłego męża. Nie myliłam się. W obcasach sięgałam
mu brody. Wyglądał przez okno, nie poświęcając mi nawet jednego
spojrzenia. Przebranie mnie za prostytutkę nie sprawiło, że Luca
nagle się mną zainteresował, bo niby dlaczego miałby to zrobić?
Widziałam kobiety, z którymi spotykał się w Nowym Jorku. One
miały czym oddychać.
– Sama
wybrałaś tę sukienkę? – zapytał, a ja aż podskoczyłam,
przestraszona jego spokojnym i głębokim tonem głosu. Czy zawsze
był tak opanowany?
– Nie
– wyznałam. – Ojciec ją wybrał.
Szczęka
Luki drgnęła. Nie potrafiłam odczytywać jego nastroju i byłam
coraz bardziej zdenerwowana. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni
marynarki i przez chwilę przebiegło mi przez myśl, że zamierzał
wyciągnąć broń, ale moim oczom ukazało się czarne pudełeczko.
Odwrócił się do mnie, a ja wbiłam wzrok w jego czarną koszulę.
Czarna koszula, czarny krawat, czarna marynarka. Czarne jak jego
dusza.
O
takiej chwili marzyły miliony kobiet, ale kiedy Luca otworzył
pudełeczko, mnie przeszył chłód. Zobaczyłam pierścionek z
białego złota, który zdobił duży brylant, otoczony dwoma
mniejszymi. Nie poruszyłam się.
Luca
wyciągnął rękę, gdy niezręczność sytuacji sięgnęła zenitu.
Spłonęłam rumieńcem i podsunęłam mu dłoń. Wzdrygnęłam się,
kiedy mnie dotknął. Wsunął pierścionek na mój palec, po czym
puścił moją dłoń.
Podziękowałam,
ponieważ czułam, że tak należy i nawet spojrzałam na niego. Jego
twarz nie wyrażała żadnych emocji, ale jego oczy to inna sprawa.
Błyskał w nich gniew. Zrobiłam coś, co mogło go rozzłościć?
Uniósł rękę i wsunęłam ramię pod jego, po czym poprowadził
nas do jadalni. Milczeliśmy. Może Luca był mną tak rozczarowany,
że odwoła zaręczyny? Ale gdyby o to chodziło, to nie włożyłby
mi pierścionka na palec.
Kiedy
weszliśmy do jadalni, zauważyłam, że do mężczyzn z mojej
rodziny dołączyły kobiety. Nowojorczycy stawili się natomiast w
męskim składzie. Może dlatego, że nie ufali mojemu ojcu ani
rodzinie Cavallaro na tyle, żeby ryzykować bezpieczeństwo swoich
bliskich?
Nie
potępiałam ich. Sama nie zaufałabym swojemu ojcu ani bossowi. Luca
mnie puścił, więc szybko podeszłam do matki i sióstr, które
udawały, że podziwiają mój pierścionek. Gianna posłała mi
znaczące spojrzenie. Nie wiedziałam, jakich gróźb użyła matka,
by zamknąć siostrze usta. Mimo to widziałam, że ostatkiem sił
trzyma język za zębami. Niewiele pamiętam z kolacji, podczas
której mężczyźni rozmawiali o interesach, a kobiety milczały. Co
chwilę zerkałam na pierścionek, który wydawał się za ciężki i
za duży, a przede wszystkim zbyt ostentacyjny. Luca oznaczył
nim swoją własność.
***
Po kolacji mężczyźni przeszli do salonu, aby napić się i
zapalić, a także kontynuować rozmowy rozpoczęte przy stole.
Wróciłam do swojego pokoju, ale nie mogłam zasnąć, więc
włożyłam na piżamę szlafrok i podkradłam się na dół. Chyba
na chwilę postradałam zmysły, ponieważ weszłam na korytarz i
ruszyłam w stronę przejścia prowadzącego do drzwi ukrytych w
ścianie salonu. Dziadek uznał sekretną drogę ucieczki z gabinetu
i salonu z kominkiem za konieczną ze względu na odbywające się
tam spotkania mężczyzn z mojej rodziny. Zastanawiałam się, czy
pomyślał, co stałoby się z kobietami, gdyby mężczyźni uciekli
tajemnym korytarzem?
Gianna
podglądała zgromadzonych w salonie przez otwory znajdujące się w
zamaskowanych drzwiach. No jasne, mogłam się tego spodziewać. Gdy
mnie usłyszała, obróciła się gwałtownie, szeroko otwierając
oczy, jednak na mój widok na jej twarz powrócił wyraz spokoju.
– Co
tam się dzieje? – zapytałam ledwie słyszalnym szeptem, bo
obawiałam się, że ktoś mógłby nas usłyszeć.
Siostra
przesunęła się, abym mogła zajrzeć przez jeden z otworów.
– Prawie
wszyscy już poszli. Ojciec i Cavallaro muszą jeszcze coś omówić
z Salvatore Vitiellem. Został tam tylko Luca ze swoim orszakiem.
Zamknęłam
jedno oko, by lepiej widzieć przez otwór, z którego dostrzegłam
fotele przy kominku. Luca opierał się o marmurowy gzyms, nogi miał
skrzyżowane w kostkach, a w ręku trzymał szklaneczkę szkockiej
whisky. Na fotelu obok niego siedział Matteo z szeroko rozstawionymi
nogami i drapieżnym uśmieszkiem na twarzy. Cesare i drugi
ochroniarz – podczas kolacji zwracali się do niego Romero –
rozsiedli się w pozostałych fotelach. Romero wyglądał, jakby był
mniej więcej w tym samym wieku co Matteo, który miał osiemnaście
lat. Według standardów społecznych ledwie uchodzili za mężczyzn,
jednak nasz świat rządził się własnymi prawami.
– Mogło
być gorzej – skomentował Matteo, szeroko się uśmiechając. Mimo
że nie wydawał się równie niebezpieczny jak Luca, w jego oczach
można było dostrzec skrywaną drapieżną naturę. – Mogła
okazać się brzydulą. Ale, jasna cholera, twoja malutka narzeczona
jest zjawiskowa. Ta sukienka. To ciało. Te włosy i ta twarz. –
Matteo gwizdnął. Wyglądało na to, że celowo prowokował brata.
– To
dziecko – odparł lekceważąco Luca. Oburzyłam się, ale
wiedziałam, że powinnam się cieszyć, iż nie dostrzegał we mnie
kobiety.
– Mnie
nie wygląda na dziecko – zaoponował Matteo, po czym zacmokał.
Szturchnął starszego mężczyznę, Cesare.
–
Jak myślisz? Luca jest ślepy?
Cesare
wzruszył ramionami, ostrożnie zerkając na Lucę.
– Nie
przyglądałem jej się.
– A
ty, Romero? Twoje oczy dobrze działają?
Romero
uniósł głowę, po czym szybko spuścił wzrok na alkohol w
szklance.
Matteo
odrzucił głowę do tyłu i wybuchnął śmiechem.
– Kurwa,
Luca, zagroziłeś, że odetniesz im fiuty, jeśli spojrzą na tę
dziewczynę? Nawet jej jeszcze nie poślubiłeś.
– Jest
moja – stwierdził cicho Luca. Po moich plecach przebiegł dreszcz,
gdy go usłyszałam. Spojrzał na brata, który kręcił głową.
– Następne
trzy lata spędzisz w Nowym Jorku, a ona zostanie tutaj. Nie jesteś
w stanie ciągle jej pilnować, chyba że zagrozisz wszystkim
mężczyznom w oddziale. Nie możesz też każdemu uciąć fiuta.
Może Scuderi zna kilku eunuchów, którzy mogliby jej strzec.
– Zrobię,
co będę musiał – powiedział Luca, poruszając szklaneczką, aż
zawirował w niej alkohol. – Cesare, znajdź dwóch idiotów,
którzy mieli pilnować Arii. – Przeszył mnie dreszcz, gdy
wypowiedział moje imię. Nie wiedziałam nawet, że przydzielono mi
dwóch ochroniarzy. Umberto zawsze strzegł mnie i moich sióstr.
Cesare
wyszedł natychmiast i wrócił po dziesięciu minutach z Umberto i
Raffaele – obaj mieli miny, jakby odczuwali ból dupy z powodu
tego, że nowojorczyk przywołał ich niczym psy. Ojciec kroczył tuż
za nimi.
– Co
tu się dzieje? – zapytał.
– Chcę
zamienić kilka słów z mężczyznami, którym powierzyłeś ochronę
mojej kobiety.
Gianna
parsknęła przy mnie, więc ją uszczypnęłam, bo nikt nie mógł
się dowiedzieć, że podsłuchiwałyśmy. Ojciec dostałbym szału,
gdybyśmy ujawniły ukryte drzwi.
– Obaj
są dobrymi żołnierzami. Raffaele jest kuzynem Arii, a Umberto
pracuje dla mnie już prawie dwadzieścia lat.
– Wolałbym
sam zdecydować, czy mogę im zaufać – powiedział Luca.
Wstrzymałam
oddech, ponieważ jego słowa były niemal obelżywe, choć
umiejętnie je dobrał, aby mimo wszystko uniknąć publicznego
znieważenia mojego ojca, który w reakcji zacisnął wargi i krótko
kiwnął głową. Ojciec został w salonie, a Luca podszedł do
Umberto.
– Słyszałem,
że dobrze posługujesz się nożem. – Luca spojrzał na
ochroniarza.
– Jest
najlepszy – wtrącił ojciec. Drgnął mięsień w podbródku Luki.
– Nie
tak dobrze, jak według pogłosek twój brat – stwierdził Umberto,
wskazując ruchem głowy Matteo, który uśmiechnął się niczym
rekin – ale i tak lepiej niż wszyscy mężczyźni na naszym
terytorium – przyznał ostatecznie mój ochroniarz.
– Masz
żonę?
Umberto
przytaknął.
– Od
dwudziestu jeden lat.
– To
długo – zauważył Matteo. – Aria na pewno wygląda jak niezły
kąsek w porównaniu z twoją starą żoną.
Stłumiłam
głośne sapnięcie.
Dłoń
Umberto drgnęła odrobinę w kierunku kabury przy jego pasie, co
wszyscy zauważyli. Ojciec obserwował sytuację niczym jastrząb,
ale się nie mieszał. Umberto odchrząknął.
– Znam
Arię, odkąd się urodziła. Jest dzieckiem.
– To
się niedługo zmieni – zauważył Luca.
– W
moich oczach zawsze będzie dzieckiem. I jestem wierny żonie.
– Spiorunował wzrokiem Matteo. – Jeśli jeszcze raz
obrazisz moją żonę, to poproszę twojego ojca o zgodę na
pojedynek na noże o jej honor i cię zabiję.
Matteo
skłonił głowę.
– Mógłbyś
spróbować. – Odsłonił białe zęby. – Ale poniósłbyś
klęskę.
Luca
skrzyżował ręce, ale po chwili kiwnął głową.
– Jesteś
dobrym wyborem, Umberto.
Mój
ochroniarz cofnął się, nie odrywając wzroku od Matteo, który go
ignorował.
Luca
spojrzał na Raffaele i porzucił pozory okrzesania, pod którymi
skrywał do tej pory potwora drzemiącego w jego wnętrzu. Podszedł
tak blisko do mojego kuzyna, aż ten odchylił głowę, aby spojrzeć
Luce w oczy. Raffaele próbował robić arogancką i pewną siebie
minę, ale wyglądał jak szczeniak chihuahua, starający się
zaimponować tygrysowi bengalskiemu. Równie dobrze mogliby być
przedstawicielami różnych gatunków.
– To
rodzina. Naprawdę zamierzasz oskarżyć go o to, że niewłaściwie
interesuje się moją córką?
– Widziałem,
jak patrzyłeś na Arię – wyznał Luca, nie odrywając wzroku od
Raffaele.
– Jak
na soczystą brzoskwinkę, w którą chciałbyś się wgryźć –
podsunął Matteo i widać było, że za dobrze się bawił.
Szukając
pomocy, Raffaele spojrzał na mojego ojca.
– Nie
zaprzeczaj. Potrafię rozpoznać pożądanie, a ty pragniesz Arii –
warknął Luca. Raffaele nie zaprzeczył. – Jeśli dowiem się, że
znów tak na nią patrzysz, że jesteś z nią sam w jakimś
pomieszczeniu, że dotknąłeś choćby jej ręki, zabiję cię.
Raffaele
się zaczerwienił.
– Nie
należysz do naszego oddziału. Nikt by ci nic nie powiedział, nawet
gdybym ją zgwałcił. Mógłbym ją dla ciebie przygotować.
– Boże, Raffaele, przymknij się. Czy nie rozumiał, że
Luca może go zabić? – Może nawet to nagram.
Zanim
zdążyłam mrugnąć, Luca rzucił Raffaele na podłogę i wbił
kolano w jego kręgosłup, odciągając kuzynowi jedną rękę za
plecy. Raffaele szamotał się i klął, jednak Luca mocno go
trzymał. Jedną rękę zacisnął na nadgarstku mojego kuzyna, a
drugą sięgnął pod kamizelkę, skąd wyjął nóż.
Kolana
mi zmiękły.
– Odejdź
– poleciłam szeptem Giannie, ale mnie nie posłuchała.
Nie
patrz, Aria.
Nie
odwróciłam wzroku. Ojciec na pewno powstrzymałby Lucę, jednak
spoglądał na Raffaele z obrzydzeniem, a Luca spojrzał ojcu w oczy
– Raffaele nie był żołnierzem nowojorczyka, a Chicago nie było
jego terytorium. Honor wymagał, by uzyskać najpierw zgodę doradcy
szefa. Kiedy ojciec kiwnął głową, Luca uciął mały palec
Raffaele. Krzyk odbił mi się w uszach i pociemniało mi przed
oczami. Mocno zagryzłam pięść, aby nie wydać żadnego dźwięki,
ale Gianna się nie powstrzymała. Pisnęła tak głośno, że
mogłaby obudzić zmarłych, po czym zwymiotowała. Przynajmniej
odwróciła się ode mnie i obrzygała schody.
Za
drzwiami zapanowała cisza. Usłyszeli nas. Złapałam Giannę za
ramiona, kiedy otworzyły się ukryte drzwi i zobaczyłyśmy
wściekłego ojca. Za nim stali Cesare i Romero z bronią w ręku.
Kiedy zobaczyli mnie i Giannę, odłożyli broń do kabur ukrytych
pod marynarkami.
Gianna
nie płakała. Rzadko to robiła, ale teraz zbladła i mocno się na
mnie opierała. Gdybym nie musiała jej podtrzymywać, sama padłabym
na podłogę.
– No
jasne – syknął ojciec, gniewnie patrząc na Giannę. – Mogłem
się domyśleć, że to znowu ty broisz. – Odciągnął ją ode
mnie. Zaprowadził siostrę do salonu, uniósł rękę i mocno
uderzył ją w twarz.
Podeszłam
do nich, pragnąc ją ochronić, a kiedy ojciec znów uniósł rękę,
byłam gotowa na cios, jednak Luca złapał go za nadgarstek. W
prawej wciąż trzymał nóż, którym uciął palec mojego kuzyna.
Nóż i ręka Luki były wymazane krwią. Otworzyłam szeroko oczy.
Ojciec był panem w tym domu, naszym panem. Interweniując, Luca
znieważył honor ojca.
Umberto
wyciągnął nóż, a ojciec pistolet. Matteo, Romero i Cesare też
mieli w ręku spluwy. Raffaele zwijał się na podłodze, ściskając
rękę. Słychać było tylko jego jęki. Czy kiedykolwiek doszło do
czerwonych zaręczyn?
– Nie
chciałem nikogo znieważyć – powiedział spokojnie Luca, jakby
chwile nie dzieliły nas od wojny między Nowym Jorkiem i Chicago.
– Ale nie odpowiadasz już za Arię. Straciłeś prawo do
karania jej, gdy zaręczyłeś ją ze mną. Teraz to ja będę się
nią zajmował.
Ojciec
spojrzał na pierścionek na moim palcu, a po chwili skłonił głowę.
Luca puścił nadgarstek ojca, więc reszta zgromadzonych w salonie
nieznacznie się opanowała, ale nie schowała broni.
– To
prawda. – Ojciec cofnął się i wskazał na mnie. – Czy zatem
dokonasz tego zaszczytu i stłuczesz ją, żeby odzyskała rozum?
Surowy
wzrok Luki zatrzymał się na mnie. Przestałam oddychać.
– To
nie mnie okazała nieposłuszeństwo.
Ojciec
zacisnął wargi.
– Masz
rację. Ale Aria będzie mieszkać do ślubu pod moim dachem, a jako
że honor zabrania mi unieść na nią rękę, jestem zmuszony
znaleźć inny sposób, aby była mi posłuszna. – Spojrzał
wilkiem na Giannę i ponownie ją uderzył. – Siostra otrzyma karę
za każde twoje przewinienie, Ario.
Zacisnęłam
zęby, gdy oczy zapiekły mnie od łez. Nie patrzyłam na Lucę ani
na ojca, bo nie udało mi się jeszcze zapanować nad nienawiścią,
którą do nich czułam.
– Umberto,
zaprowadź Giannę i Arię do ich pokojów, i dopilnuj, aby tam
zostały.
Ochroniarz
schował nóż i gestem kazał nam podążyć za nim. Ominęłam
ojca, ciągnąc Giannę, która zwiesiła głowę. Spięła się, gdy
mijałyśmy krew i palec leżący na drewnianej podłodze. Mój wzrok
powędrował w stronę Raffaele, który zaciskał ranę, próbując
zatrzymać krwawienie. Ręce, koszulkę i spodnie miał umazane
krwią. Gianna wydała dźwięk, jakby miała zaraz znów
zwymiotować.
– Nie
– powiedziałam surowo. – Spójrz na mnie.
Oderwała
wzrok od krwi i popatrzyła w moją stronę. W jej oczach lśniły
łzy, a z rozciętej dolnej wargi ciekła krew, która spływała po
jej brodzie na koszulę nocną. Mocno objęłam jej dłoń. Wydawało
się, że trzymała się tylko dzięki patrzeniu mi w oczy, gdy
Umberto wyprowadzał nas z pomieszczenia.
– Kobiety
– skomentował szyderczo ojciec – nie są nawet w stanie znieść
widoku odrobiny krwi.
Zanim
wyszliśmy, niemal czułam, że Luca wbijał wzrok w moje plecy.
Gianna
otarła krew z ust, gdy szybko przemierzałyśmy za Umberto korytarz,
a następnie weszłyśmy na górę.
– Nienawidzę
go – mruknęła. – Nienawidzę ich.
– Ciii
– uciszyłam ją, bo nie chciałam, żeby Umberto ją usłyszał.
Troszczył się o nas, ale był żołnierzem mojego ojca.
Powstrzymał
mnie, gdy chciałam wejść za Gianną do jej pokoju. Wolałabym, aby
dziś nie była sama. Poza tym ja również nie chciałam samotnie
spędzić tej nocy.
– Słyszałaś
ojca.
Spiorunowałam
Umberto wzrokiem.
– Chcę
pomóc Giannie opatrzyć jej wargę.
Pokręcił
głową.
– To
nic poważnego. A kiedy przebywacie w tym samym pokoju, zawsze
wynikają z tego problemy. Nie wydaje ci się, że mądrze byłoby
nie irytować już więcej ojca? – Umberto zamknął drzwi do
pokoju Gianny i delikatnie popchnął mnie w kierunku wejścia do
mojej sypialni, sąsiadującej z pokojem siostry.
Weszłam
do siebie, po czym zwróciłam się do niego:
– Więc
słynna odwaga mafiosów polega na tym, że dorośli mężczyźni
obserwują, jak jeden z nich bije bezradną dziewczynę.
– Twój
przyszły mąż powstrzymał ojca.
– Zanim
uderzyłby mnie, nie Giannę.
Umberto
uśmiechnął się do mnie jak do głupiego dziecka.
– Luca
rządzi w Nowym Jorku, ale jesteśmy w Chicago, a tu twój ojciec
jest doradcą bossa.
– Podziwiasz
Lucę – zauważyłam z niedowierzaniem. – Podziwiasz go, choć
widziałeś, jak uciął Raffaele palec.
– Twój
kuzyn ma szczęście, że „Imadło” nie uciął mu czegoś
innego. Każdy mężczyzna by tak postąpił.
Może
w naszym świecie.
Umberto
poklepał mnie po głowie, jakbym była uroczym kociakiem.
– Idź
spać.
– Będziesz
koczował pod moimi drzwiami i pilnował, żebym znów się nie
wymknęła? – zapytałam wyzywająco.
– Przyzwyczaj
się do tego. Skoro nosisz pierścionek od Luki, ktoś zawsze będzie
cię strzegł.
Trzasnęłam
drzwiami. Strzeżona. Luca miał zamiar kontrolować moje życie z
daleka. Myślałam, że nic się nie zmieni do ślubu, ale jak byłoby
to możliwe, skoro wszyscy już się dowiedzieli, że zaręczyny
przypieczętowały mój nowy status? Palec Raffaele był tylko
znakiem, ostrzeżeniem. Luca uznał, że należałam do niego i z
zimną krwią zamierzał egzekwować swoje władztwo.
Tamtej
nocy nie zgasiłam światła, ponieważ obawiałam się, że w mroku
zobaczyłabym krew i odcięte części ciała. Obrazy pojawiły się
w moich myślach, mimo włączonego światła.
ROZDZIAŁ
TRZECI
Z moich ust wydobywała się para. Nawet gruby płaszcz nie chronił
przed chicagowską zimą. Śnieg trzeszczał pod moimi nogami, gdy
szłam za matką do ceglanego budynku, w którym znajdował się
najbardziej ekskluzywny salon ślubny w Środkowym Zachodzie.
Umberto, jak zawsze, kroczył za nami niczym cień. Kolejny żołnierz
ojca zamykał pochód, idąc za moimi siostrami.
Kiedy
weszłyśmy do oświetlonego sklepu przez mosiężne drzwi obrotowe,
od razu podbiegła do nas właścicielka oraz dwie sprzedawczynie.
– Wszystkiego
najlepszego, panno Scuderi – powiedziała śpiewnie.
Zmusiłam
się do uśmiechu. Powinnam świętować osiemnaste urodziny, ale
zamiast tego musiałam martwić się nadchodzącym ślubem.
Przyszłego męża nie widziałam od dnia, w którym uciął Raffaele
palec. Wysyłał mi za to drogą biżuterię na kolejne urodziny,
gwiazdkę, walentynki oraz w rocznicę naszych zaręczyn, i do tego
ograniczał się nasz kontakt przez ostatnie trzydzieści miesięcy.
Widziałam w internecie zdjęcia, na których pojawiał się z innymi
kobietami, ale kiedy do prasy dotrze informacja o naszych
zaręczynach, nie będzie już mógł się z nimi pokazywać.
Nie
spodziewałam się, że przestanie sypiać ze swoimi dziwkami. Poza
tym miałam to gdzieś. Może dopóki będzie miał inne kobiety, nie
pomyśli o mnie w ten sposób.
– Czy
dobrze mnie poinformowano? Do ślubu pozostało zaledwie pół roku?
– zaszczebiotała kobieta. Tylko okazywała ekscytację, jednak nie
mogłam się jej dziwić – miała dziś sporo zarobić. Ślub,
przypieczętowujący unię między chicagowską i nowojorską mafią,
musiał być okazały. Pieniądze nie grały roli.
Przytaknęłam.
Od dnia, w którym zamienię jedną złotą klatkę na drugą,
dzieliło mnie tylko sto sześćdziesiąt sześć dni. Mimo że
Gianna nie wyraziła na głos swojej opinii, jej spojrzenie mówiło
wszystko. Miała prawie siedemnaście lat i w końcu prawie
nauczyła się zachowywać swoje odczucia dla siebie.
Właścicielka
zaprowadziła nas do przymierzalni. Umberto i pozostali mężczyźni
zostali za kurtyną, a Lily i Gianna opadły na białą pluszową
kanapę, podczas gdy matka zaczęła przeglądać suknie ślubne na
wieszakach. Stanęłam na środku pomieszczenia. Widok tego całego
białego tiulu, jedwabiu, koronki i brokatu, a także myśl o tym, co
te rzeczy reprezentowały, sprawiły, że w moim gardle powstała
gula. Niedługo miałam zostać mężatką. Ściany przymierzalni
zdobiły cytaty o miłości, które wydawały mi się mało zabawnym
żartem, biorąc pod uwagę okrutne realia mojego życia. Czymże
była miłość, jeśli nie głupiutką mrzonką?
Czułam
na sobie wzrok właścicielki salonu i jej asystentek, więc
wyprostowałam plecy, zanim podeszłam do matki. Nikt nie mógł się
dowiedzieć, że byłam pionkiem w grze o władzę, a nie szczęśliwą
panną młodą. W końcu wróciła do nas właścicielka salonu i
pokazała nam najdroższe suknie.
– Jaka
suknia spodobałaby się przyszłemu mężowi? – zapytała
przymilnie.
– Najlepsza
byłaby niewidzialna – wypaliła Gianna, na co matka spiorunowała
ją wzrokiem. Spłonęłam rumieńcem, ale kobieta tylko się
zaśmiała, jakby komentarz mojej siostry był zachwycająco zabawny.
– Takie
atrakcje zarezerwowane są na noc poślubną, czyż nie? – Puściła
do mnie oko.
Wybrałam
najdroższą suknię z kolekcji, brokatową z górą zdobioną
perełkami i srebrzystymi nićmi, układającymi się w delikatny
kwiecisty wzór. Suknia jak ze snu.
– To
platynowe nici – oznajmiła kobieta, tłumacząc w ten sposób
kosmiczną cenę. – Myślę, że panu młodemu spodoba się pani
wybór.
Znała
go zatem lepiej niż ja. Luca wciąż był dla mnie obcym
człowiekiem.
***
Wesele miało się odbyć w ogromnym ogrodzie rezydencji Vitiellich w
Hamptons. Przygotowania do uroczystości ruszyły pełną parą i
choć nie zdążyłam jeszcze dotrzeć na miejsce, matka informowała
mnie na bieżąco o postępach prac, mimo że jej o to nie prosiłam.
Kiedy
razem z rodziną przyjechałam do Nowego Jorku, zaszyłyśmy się z
siostrami w naszym apartamencie w manhattańskim hotelu Mandarin
Oriental. Salvatore Vitiello zaproponował, żebyśmy pięć dni
dzielących nas od ślubu spędzili w jego rezydencji, ale ojciec mu
podziękował. Po trzech latach niepewnej współpracy wciąż sobie
nie ufali, co mnie cieszyło. Nie chciałam przestąpić progu
tamtego domu, dopóki nie będę musiała.
Ojciec
pozwolił mi dzielić apartament z Lily i Gianną, więc on i matka
mieli oddzielny tylko dla siebie. Oczywiście, przed każdymi z
trojga drzwi do naszych pokoi koczował ochroniarz.
– Naprawdę
musimy uczestniczyć w jutrzejszym przyjęciu zorganizowanym na cześć
panny młodej? – zapytała Lily, siedząc na sofie i machając
gołymi nogami, przerzuconymi przez oparcie. Matka ciągle
powtarzała, że Nabokov musiał myśleć o Lilianie, gdy pisał
Lolitę. Gianna prowokowała słowami, a Lily ciałem. Młodsza
z sióstr skończyła w kwietniu czternaście lat i wykorzystywała
swoje dopiero co pojawiające się krągłości, aby wkurzać
wszystkich wokół. Wyglądała jak nastoletnia modelka Thylane
Blondeau, z tym że Lily miała odrobinę jaśniejsze włosy i
brakowało jej przerwy między jedynkami.
Martwiłam
się o nią. Wiedziałam, że w ten sposób buntuje się przeciwko
życiu w klatce, i choć żołnierzy ojca bawiły podejmowane przez
nią próby flirtu, pozostali mężczyźni z chęcią potraktowaliby
jej zachowanie na poważnie.
– Jasne,
że musimy – mruknęła Gianna. – Aria jest przecież szczęśliwą
panną młodą, pamiętasz?
Lily
parsknęła.
– Oczywiście.
– Nagle wstała. – Nudzi mi się. Chodźmy na zakupy.
Ten
pomysł nie przypadł Umberto do gustu – nawet gdy pomagał mu
jeszcze jeden ochroniarz, to i tak twierdził, że niemal jest
niemożliwe, by nad nami zapanować, ale ostatecznie, jak zawsze,
przystał na naszą zachciankę.
***
Kiedy byłyśmy w sklepie z ciuchami dla fanek rocka, które tak
interesowały Lily, dostałam wiadomość od Luki. Pierwszy raz od
dawna skontaktował się bezpośrednio ze mną, więc wbiłam wzrok w
ekran telefonu. W przymierzalni Gianna zerknęła mi przez ramię.
– Spotkajmy
się u ciebie w hotelu o szóstej wieczorem. Luca – przeczytała. –
Jak miło, że poprosił o spotkanie.
– Czego
może chcieć? – szepnęłam. Miałam nadzieję, że nie będę
musiała na niego patrzeć do dnia naszego ślubu.
– Dowiemy
się tylko w jeden sposób – odpowiedziała siostra, przeglądając
się w lustrze.
***
Denerwowałam się, gdyż od dawna nie widziałam Luki. Poprawiłam
włosy, a po chwili przygładziłam koszulkę. Gianna namówiła
mnie, żebym włożyła czarne, opięte jeansy, które dziś kupiłam,
ale teraz zastanawiałam się, czy ubranie się w coś mniej
przykuwającego uwagę nie byłoby lepszym pomysłem. Od spotkania
dzielił mnie jeszcze tylko kwadrans, a nawet nie wiedziałam, gdzie
miało się odbyć. Założyłam, że zadzwoni, gdy dotrze tutaj i
poprosi, abym zeszła do lobby.
– Przestań
się wiercić – beształa mnie Gianna ze swojego miejsca na sofie,
gdzie czytała magazyn.
–
Naprawdę uważam, że wybrałam zły strój.
– Mylisz
się. Mężczyznami łatwo manipulować. Lily ma zaledwie czternaście
lat, a już to rozgryzła. Ojciec powtarza, że jesteśmy słabszą
płcią, ponieważ nie nosimy broni, ale dysponujemy jej innym
rodzajem i lepiej, żebyś zaczęła go używać, Ario. Jeśli chcesz
przetrwać małżeństwo z tym mężczyzną, to będziesz musiała
nauczyć się wykorzystywać swoje ciało, aby wodzić go za nos.
Faceci, nawet tacy zimnokrwiści dranie, mają słabość – wisi im
ona między nogami.
Nie
wierzyłam, że Lucą można było tak łatwo manipulować. Nie
wyglądał mi na faceta, który łatwo tracił kontrolę, prócz
chwil, w których sam z niej rezygnował. Nie byłam też pewna, czy
chciałam, aby w taki sposób postrzegał moje ciało.
Wzdrygnęłam
się, słysząc pukanie do drzwi i od razu spojrzałam na zegarek. Za
wcześnie na wizytę Luki, poza tym nie przyszedłby do naszego
apartamentu, prawda?
Lily
wybiegła ze swojej sypialni i popędziła do drzwi, zanim ja czy
Gianna zdążyłyśmy się ruszyć. Najmłodsza z moich sióstr miała
na sobie strój rockmenki, składający się z dopasowanych czarnych
spodni ze skóry i przylegającej do ciała koszulki w tym samym
kolorze. Wydawało jej się, że wygląda niezwykle dorośle, ale w
naszych oczach była czternastolatką, która za bardzo starała się
uchodzić za starszą.
Otworzyła
drzwi i wypięła biodro, próbując przybrać seksowną pozę.
Gianna jęknęła, ale nie zwróciłam na to uwagi, bo Lily
zaszczebiotała:
– Hej,
Luca.
Podeszłam
bliżej, żeby go zobaczyć. Patrzył z góry na moją młodszą
siostrę i widać było, że nie wiedział, kto otworzył drzwi.
Stali za nim Matteo, Romero i Cesare. Wow, przyprowadził swoją
świtę. A gdzie się podziewał Umberto?
– Liliana,
najmłodsza siostra – powiedział w końcu Luca, ignorując
flirciarską minę Lily.
Siostra
ściągnęła brwi.
– Nie
jestem aż tak młoda.
– Jesteś
– rzuciłam dobitnie, podchodząc do niej i kładąc dłonie na jej
ramionach. Była zaledwie kilka centymetrów niższa ode mnie. –
Idź do Gianny.
Lily
spojrzała na mnie z niedowierzaniem, ale się oddaliła.
Serce
biło mi jak oszalałe, gdy odwróciłam się twarzą do Luki.
Zatrzymał na chwilę wzrok na moich nogach, a później powoli
przesuwał go w górę, aż dotarł do mojej twarzy. Ostatnim razem,
gdy go widziałam w jego spojrzeniu nie dostrzegłam tego, co teraz i
z obawą uświadomiłam sobie, że było to pożądanie.
– Nie
wiedziałam, że spotkamy się w moim apartamencie – palnęłam, po
czym dotarło do mnie, iż należało się z nim przywitać, a
przynajmniej nie zachowywać się tak bezczelnie.
– Wpuścisz
mnie?
Wahałam
się przez chwilę, po czym zrobiłam krok w tył, przepuszczając
mężczyzn. Tylko Cesare został na korytarzu i zamknął drzwi.
Matteo
podszedł do Gianny, która szybko usiadła prosto i posłała mu
najokropniejsze spojrzenie, na jakie było ją stać, podczas gdy
Lily, oczywiście, uśmiechnęła się do niego.
– Mogę
zobaczyć twoją spluwę? – zapytała uwodzicielsko.
Matteo
wyszczerzył zęby w uśmiechu, ale zanim zdołał odpowiedzieć,
wtrąciłam się:
– Nie,
nie możesz.
Czułam
na sobie wzrok Luki ponownie podziwiającego moje nogi i tyłek.
Gianna przekazała mi wzrokiem: „A nie mówiłam?”. Chciała,
żebym wykorzystała przeciw narzeczonemu swoje ciało, ale problem
tkwił w tym, że wolałabym, aby Luca je ignorował, ponieważ
obawiałam się jakiejkolwiek alternatywy.
– Nie
powinniście przebywać z nami bez przyzwoitki – mruknęła Gianna.
– To niestosowne.
Niemal
prychnęłam. Jakby Giannę obchodziły zasady.
Luca
zmrużył oczy.
– Gdzie
Umberto? Czy nie powinien pilnować wejścia?
– Zapewne
zrobił sobie przerwę na toaletę lub papierosa – stwierdziłam,
wzruszając ramionami.
– Często
zostawia was bez ochrony?
– O,
tylko cały czas – powiedziała prześmiewczo Gianna. – Widzisz,
wymykamy się w każdy weekend, bo założyłyśmy się, która z nas
poderwie więcej facetów.
Lily
zachichotała dźwięcznie.
– Jeśli
mogę na słówko, Aria – poprosił Luca, patrząc na mnie tymi
swoimi zimnymi oczami.
Gianna
wstała i podeszła do nas.
– Och,
na litość boską, żartowałam! – powiedziała, próbując stanąć
między mną a Lucą, ale Matteo złapał ją za rękę i odciągnął.
Lily
obserwowała wszystko szeroko otwartymi oczami, a Romero stał oparty
o drzwi, udając, że to, co się tu dzieje nie jest jego sprawą.
– Puść
mnie albo połamię ci palce – warknęła Gianna.
Matteo
zabrał rękę, uśmiechając się szeroko.
– Chodź
– powiedział Luca, dotykając moich pleców. Powstrzymałam się,
żeby nie westchnąć głośno. Jeśli zauważył moją reakcję, to
jej nie skomentował. – Który pokój jest twój?
Serce
zaczęło mi bić w niebezpiecznie wolnym rytmie, gdy wskazałam
ruchem głowy drzwi po lewej. Luca poprowadził mnie do drugiego
pomieszczenia, ignorując sprzeciw Gianny.
– Zadzwonię
do ojca! Nie wolno ci.
Weszliśmy
do mojego pokoju, Luca zamknął za nami drzwi. Nie mogłam
powstrzymać ogarniającego mnie strachu. Gianna nie powinna się
odzywać. Kiedy Luca stanął twarzą do mnie, wyjaśniłam:
– Gianna
żartowała. Nawet się jeszcze z nikim nie całowałam, przysięgam.
– Na moją twarz wstąpił rumieniec, ale nie chciałam
zezłościć Luki z powodu czegoś, co nie miało nigdy miejsca.
Przez
chwilę intensywnie wpatrywał się w moje oczy.
– Wiem.
Uchyliłam
wargi.
– Och...
To dlaczego się złościsz?
– Czy
wyglądam na zdenerwowanego?
Postanowiłam
nie odpowiadać.
Uśmiechnął
się ironicznie.
– Nie
znasz mnie za dobrze.
– Nie
z własnej winy – mruknęłam pod nosem.
Dotknął
mojego podbródka, a ja zamieniłam się w posąg z soli.
– Przypominasz
płochliwą łanię schwytaną przez wilka. – Nie zdawał sobie
nawet sprawy z trafności tego porównania i moich wyobrażeń o nim.
– Nie obejdę się z tobą w ten sposób.
Chyba
na mojej twarzy odmalowały się targające mną wątpliwości, bo
zaśmiał się krótko, pochylając głowę w kierunku mojej.
– Co
robisz? – zapytałam podenerwowana.
– Nie
martw się, nie wezmę jeszcze tego, co moje. Kilka dni nie zrobi mi
różnicy, skoro czekałem już trzy lata.
Niewiarygodne,
że to powiedział. Oczywiście nie mogła mnie ominąć noc poślubna
z prawdziwego zdarzenia, ale wmówiłam sobie, iż nie interesowałam
Luki.
– Ostatnio
nazwałeś mnie dzieckiem.
– Wydoroślałaś
– zauważył z drapieżnym uśmieszkiem. Jego usta znajdowały się
zaledwie kilka centymetrów od moich. – Utrudniasz to. Nie mogę
cię pocałować, kiedy tak na mnie patrzysz.
– To
może będę tak na ciebie patrzeć w naszą noc poślubną –
rzuciłam mu wyzwanie.
– Może
zatem wezmę cię od tyłu.
Mina
mi zrzedła, a cofając się, uderzyłam o ścianę.
Luca
pokręcił głową.
–
Wyluzuj. Żartowałem – zapewnił cicho. – Nie jestem potworem.
– Czyżby?
Przybrał
surowy wyraz twarzy i stanął prosto, znów nade mną górując. Od
razu pożałowałam swoich słów.
– Chciałem
omówić z tobą środki bezpieczeństwa – wyjaśnił formalnym,
pozbawionym emocji tonem. – Gdy wprowadzisz się do mnie po ślubie,
Cesare i Romero będą cię chronić. Ale chcę, aby do tego czasu
towarzyszył ci Romero.
– Mam
Umberto – zapewniłam, na co pokręcił głową.
– Który
robi sobie za dużo przerw na toaletę. Od teraz Romero nie opuści
twojego boku.
– Będzie
mnie też pilnował, gdy będę pod prysznicem?
– Jeśli
go o to poproszę.
Uniosłam
głowę, próbując ostudzić w sobie gniew.
– Pozwoliłbyś
innemu mężczyźnie patrzeć na moje nagie ciało? Naprawdę musisz
mu ufać, skoro nie obawiasz się, że wykorzystałby sytuację.
W
jego oczach buchnął płomień.
– Romero
jest lojalny. – Pochylił się nade mną. – Nie martw się, będę
jedynym, który zobaczy cię nago. Już nie mogę się doczekać. –
Powiódł wzrokiem po moim ciele.
Złożyłam
dłonie na piersiach, omijając go wzrokiem.
– A
co z Lily? Ona, ja i Gianna wspólnie zajmujemy ten apartament. A
widziałeś, jak potrafi się zachowywać. Będzie flirtować z
Romero. Zrobi wszystko, aby go sprowokować. Muszę mieć pewność,
że będzie bezpieczna.
– Romero
jej nie dotknie. Liliana tylko się bawi. Jest małą dziewczynką. A
on lubi pełnoletnie i chętne kobiety.
A
ty nie?, prawie zapytałam, jednak ostatecznie zdusiłam w sobie
słowa i kiwnęłam głową.
Zerknęłam
na łóżko, które boleśnie przypominało mi o tym, co mnie czeka.
– Chciałem
zapytać o coś jeszcze. Bierzesz pigułki antykoncepcyjne?
Krew
odpłynęła mi z twarzy, gdy na niego spojrzałam.
– Oczywiście,
że nie.
Luca
przyjrzał mi się bacznie, emanując tym swoim wzbudzającym
postrach spokojem.
– Matka
powinna zacząć podawać ci je przed ślubem.
Byłam
całkiem pewna, że wystarczy chwila, abym wpadła w histerię.
– Matka
nigdy nie zrobiłaby czegoś takiego. Nawet ze mną nie rozmawia na
ten temat.
Luca
uniósł brew.
– Ale
wiesz, do czego dochodzi podczas nocy poślubnej między kobietą i
mężczyzną?
Drwił
ze mnie, drań jeden.
– Wiem,
jak to wygląda między normalnymi parami. W naszym przypadku jednak
raczej chodzi ci o gwałt.
Oczy
Luki rozbłysły od emocji.
– Chcę,
abyś zaczęła brać tabletki. – Podał mi małe opakowanie
pigułek.
– Nie
muszę przejść wcześniej badań?
– Od
kilku dekad mamy lekarza, który dla nas pracuje. On mi to dał. Od
razu zacznij je brać, bo działają dopiero po czterdziestu ośmiu
godzinach.
Nie
mogłam w to uwierzyć. Wydawało się, że odliczał czas do chwili,
w której będzie mógł się ze mną przespać. Żołądek mi się
skurczył.
– A
jeśli tego nie zrobię?
Luca
wzruszył ramionami.
– To
użyję prezerwatywy. W każdym razie w noc poślubną będziesz
moja.
Otworzył
drzwi i gestem wskazał, żebym się ruszyła. Niczym w transie
przeszłam do salonu. Choć nie chciałam wkurzyć Luki, było już
za późno na żal. To nie będzie ostatni raz gdy go rozzłościłam.
Umberto
stał przy Giannie i Lily. Wyglądał na zdenerwowanego. Zmarszczył
brwi, patrząc na Lucę.
– Co
tu robisz?
– W
przyszłości powinieneś lepiej wykonywać swoje obowiązki i
ograniczyć przerwy do minimum – polecił mu Luca.
– Odszedłem
tylko na kilka minut, poza tym przed pozostałymi drzwiami stoją
inni ochroniarze.
Gianna
uśmiechnęła się drwiąco, a Matteo nie odrywał od niej wzroku.
– Na
co się gapisz? – warknęła na niego siostra.
Matteo
się nachylił.
– Na
twoje seksowne ciałko.
–
To sobie patrz – wzruszyła jednym ramieniem – bo tylko tyle
możesz zrobić, jeśli chodzi o moje seksowne ciałko.
– Przestań
– ostrzegł ją Umberto.
Nie
patrzyłam na niego, a na wyrachowaną twarz Matteo.
– Do
ślubu ochronę nad nią przejmie Romero – zarządził Luca.
Umberto otworzył usta, ale mój narzeczony uniósł dłoń. – Tak
postanowiłem. – Następnie odwrócił się do Romero, który od
razu się wyprostował. Oddalili się od nas o kilka kroków, a
Gianna przywarła do mnie.
– Co
się dzieje?
– Romero
jest moim nowym ochroniarzem.
– Przyszły
mąż zaczyna cię kontrolować.
– Ciii.
– Obserwowałam Lucę i Romero. Ten drugi zerknął po chwili na
Lily, po czym kiwnął głową i coś powiedział. Kiedy do nas
wrócili, Luca oznajmił, że jego ochroniarz zostanie z nami. Odkąd
praktycznie nazwałam go potworem, zachowywał się ozięble.
– A
co ja mam robić? – zapytał Umberto.
– Możesz
strzec drzwi.
– Albo
dołączyć do nas na wieczorze kawalerskim – zaproponował Matteo.
– Nie
interesuje mnie taka zabawa – odparł Umberto.
Luca
wzruszył ramionami.
– Jak
wolisz. Scuderi będzie bawić się z nami.
Ojciec
miał z nimi pójść? Nie wiedziałam nawet, co planowali.
Luca
odwrócił się twarzą do mnie.
– Pamiętaj,
o czym rozmawialiśmy.
Milczałam,
zaciskając palce na opakowaniu. Luca i Matteo wyszli bez słowa, a
Romero przytrzymał drzwi.
– Ty
też możesz wyjść – powiedział do Umberto, który spiorunował
go wzrokiem, ale wyszedł chwilę później. Romero zamknął drzwi i
przekręcił klucz w zamku.
Gianna
rozdziawiła usta.
– Poważnie?
Chyba jaja sobie robisz?!
Romero
oparł się o drzwi i splótł ręce na piersiach, nawet nie reagując
na jej słowa.
– Chodź,
Gianna. – Zaciągnęłam ją do kanapy, na którą opadłam.
Lily
już siedziała w fotelu, uważnie obserwując Romero. Gianna
spojrzała na moją dłoń.
– Co
to?
– Tabletki
antykoncepcyjne.
– Nie
mów, że ten dupek dał ci je, aby mógł cię przelecieć w noc
poślubną.
Zacisnęłam
wargi.
– Nie
zamierzasz ich brać, prawda?
– Muszę.
Nie powstrzymam w ten sposób Luki, a jedynie go rozzłoszczę.
Gianna
pokręciła głową, ale spojrzałam na nią błagalnie.
– Nie
chcę się kłócić. Obejrzyjmy coś, dobra? Potrzebuję rozproszyć
myśli.
Po
chwili siostra kiwnęła głową. Wybrałyśmy jakiś film, ale
ciężko było się na nim skupić, kiedy przebywał z nami Romero.
– Będziesz
tak stał tam całą noc? – zapytałam w końcu. – Stresuję się
przez ciebie. Nie mógłbyś przynajmniej usiąść?
Podszedł
do pustego fotela i zajął miejsce. Zrzucił z ramion marynarkę,
ukazując białą koszulę i kaburę z dwoma pistoletami i długim
nożem.
– Wow
– szepnęła Lily, ruszając do mężczyzny, który ciągle skupiał
uwagę na drzwiach. Siostra stanęła przed nim, więc musiał na nią
spojrzeć. Uśmiechnęła się i szybko usiadła mu na kolanach, a
Romero się spiął. Zerwałam się z sofy i ściągnęłam ją z
mężczyzny.
– Co
się z tobą dzieje, Lily? Nie możesz się tak zachowywać. Któregoś
dnia źle to się dla ciebie skończy. – Wielu mężczyzn nie
rozumiało, że prowokacyjne ciuchy i czyny nie oznaczały, iż
kobieta tego chciała.
Romero
usiadł prosto.
– Nie
skrzywdzi mnie. Luca mu zabronił, prawda?
– Mógłby
skraść twoją cnotę, a następnie poderżnąć ci gardło, żebyś
nikomu się nie wygadała – oznajmiła bezceremonialnie Gianna.
Spiorunowałam
ją wzrokiem.
Lily
szeroko otworzyła oczy.
– Nie
zrobiłbym tego – zapewnił Romero. Odrobinę się
przestraszyłyśmy, gdy nagle się odezwał.
– Mogłeś
tego nie mówić – mruknęła Gianna. – Teraz będzie się
umizgiwać do ciebie.
– Idź
spać, Lily – rozkazałam. Siostra postąpiła, jak poleciłam, ale
głośno narzekała.
– Przepraszam
– powiedziałam. – Nie wie, co robi.
Romero
kiwnął głową.
– Nie
martw się. Mam siostrę w jej wieku.
– Ile
masz lat?
– Dwadzieścia.
– A
od kiedy pracujesz dla Luki? – Gianna wyłączyła telewizor, by w
pełni skupić się na przesłuchaniu.
Oparłam
się na sofie.
– Od
czterech lat, ale oficjalnie należę do rodziny od sześciu.
– Musisz
być dobry, skoro Luca powierzył ci ochronę Arii.
Romero
wzruszył ramionami.
– Nie
chodzi tylko o to, że umiem walczyć. Luca wie, że jestem lojalny.
– Co
znaczy, że nie będziesz przystawiał się do Arii.
Przewróciłam
oczami. Romero zapewne żałował opuszczenia swojego posterunku przy
drzwiach.
– Luca
wie, że może mi zaufać w kwestii bezpieczeństwa tego, co należy
do niego.
Gianna
zacisnęła usta. Byłoby lepiej, gdyby tego nie powiedział.
– Zatem
gdyby naga Aria wyszła ze swojego pokoju, a tobie by stanął, bo
nic nie możesz na to poradzić, Luca nie uciąłby ci fiuta?
Romero
zatkało, po czym zaczął się we mnie wpatrywać, jakby naprawdę
obawiał się, że mogłabym zrobić coś takiego.
– Zignoruj
ją. Do niczego takiego nie dojdzie.
– Dokąd
Luca i pozostali wybierają się na wieczór kawalerski?
Romero
nie odpowiedział.
–
Zapewne do klubu ze striptizem, a później do jednego z burdeli
należących do rodziny – mruknęła Gianna. – Dlaczego mężczyźni
sypiają z kim popadnie, a my musimy zachować dziewictwo do nocy
poślubnej? I dlaczego Luce wolno bzykać każdą laskę, podczas gdy
Aria nie może nawet pocałować żadnego chłopaka?
– Nie
ja ustalam zasady – odparł Romero.
– Ale
pilnujesz, abyśmy ich przestrzegały. Nie jesteś naszym stróżem,
jesteś naszym strażnikiem, jak w więzieniu.
– Przyszło
ci kiedykolwiek do głowy, że strzegę bezpieczeństwa chłopców,
którzy nie wiedzą, kim jest Aria? – zapytał.
Na
moim czole pojawiła się bruzda.
–
Luca zabiłby każdego, kto chciałby cię dotknąć. Oczywiście,
możesz wyjść na miasto, poflirtować z jakimś chłopakiem i żyć
dalej, bo to nie tobie Luca wypruje flaki.
– Luca
nie jest moim narzeczonym – zauważyła Gianna.
– Twój
ojciec zabiłby każdego, aby tylko nie stracić tego, co
najcenniejsze.
Po
raz pierwszy dotarło do mnie, że oddanie mnie Luce wcale nie
oznaczało, iż Gianny nie spotka podobny los. Nagle dopadło mnie
straszne zmęczenie.
– Idę
się położyć.
Przez
większość nocy leżałam i zastanawiałam się, jak mogłabym
wyplątać się z tego małżeństwa. Jedyną możliwością wydawała
się ucieczka. Gianna na pewno zwiałaby ze mną, ale co z Lilianą?
Nie mogłabym zapewnić im obu bezpieczeństwa. A Fabiano? I moja
matka? Nie mogłam wszystkiego zostawić za sobą. Takie było moje
życie. Innego nie znałam. Może byłam tchórzem, a może
poślubienie mężczyzny pokroju Luki wymagało więcej odwagi niż
ucieczka.
1 komentarz:
Bardzo fajny wpis. Będę zaglądać częściej.
Prześlij komentarz